Lyrics for W Ciemną Noc by Feel. W ciemną noc, kiedy miasto śpi Opisuje każdy dzień Który pomógł w życiu mi Jesteś tam i za
Spis treści Walka: 1 1 Noc zielona była. Po dniu skwarnym głębokość jej szumiała jakby liście czarne, w których mleczny rdzeń wyrósł, i kroplami gwiazd odmierzał się powoli nieobjęty czas. 5Maria czekała cicho. I zdało się, płynął świat ogromny w oddechu nieba jak otchłanie, co wiało wielkim oknem na stół, na posłanie białe i nie dotknięte. Czekała, W milczeniu na piersi ręce kładła, a wtedy się pienił 10krwi jej rozgrzany napój i owoce mleczne pęczniały jej pod dłonią, i czuła, jak bije bolesna piąstka serca. I czuła, że żyje łodyżka w niej maleńka, listeczkami dwoma obejmująca miłość całą, jaką ona 15i Jan zamknęli w sobie. I gdy rękę niżej obsunęła, poczuła, jak ją szorstko liże płomienny język ciszy. Brzuch miała jak kroplę ogromną, w rozłożystą misę biódr zamknięty. W takiej ciszy słyszała, jak na godzin stopnie 20pnie się w niej ten rośliny puch, twardnieje w orzech i czeka też, i milczy […] * WalkaA był to bój jak skała ciężki, skrzepły w sobie. Ulica była ciemna. Bił głos. Z okien nisko — — zlęknionych oczu listek. Od krwi było ślisko. 25Sypki grzechot o ściany. Potem świst. Schyleni, przypadali głowami jak do dna — do ziemi. A ziarna kul jak nici czerwone śród nocy szyły wzburzoną ciemność. On zgarnął — na oczy sypiący — potok włosów i jeszcze raz nabił, 30i jak oporne zwierzę długo w dłoni dławił broń. Znów trzepotał skrzydłem ołowianym zerwany łańcuch strzałów. Potem granat w górę trysnął i raz na zawsze zamilczał w ciemności zmiażdżony bruk i bezruch czarnych ciał. 35 On jeszcze chwilę wyższy jakby stał u ściany, przedłużony cieniem, potem skośny jak kostur, co przy murze postawiony czekał, ruszony, upadł. Tylko plusk bezgłośny zamknął się nad nim cicho, noc się jak powieka 40zmrużyła i zapadła. Jeszcze gwiazd ulewa zza chmury wynurzona opadała z drzewa i szumiał rudy kasztan strugami na wietrze, i stało skamieniałe nad światem powietrze. Sień wiała ciemna i z niej, zda się, płynął[2] 45chłodny oddech zapachu róż, krwi i jaśminu. A ona ręce wzniosła i w nich jakby kruchą wazę, w której cierpienie jej zastygło ciężkie, i już tych rąk opuścić ani wznieść nie mogła wyżej. Wiał chłód spokojny i szumiała trwoga. 50Była cisza. Powoli szli tak, nieśli razem ciężar, co z każdym krokiem stawał im się głazem w dłoniach serdecznych. Pościel wzdęta wklęsła i leżał nieruchomy tak — jak przedmiot ważki, który nie znając trwogi, nie zapragnął łaski. 55Twarz miał rzeźbioną w wosku, minuty mu ryły coraz ją głębiej, niżej zapadała w siebie, i oczy, które tyle udźwignęły siły, wędrowały daleko po otwartym niebie, gdzie krajobraz zmniejszony żeglował spokojnie 60na ukos burzom ludzkim, trwogom, łzom i wojnie. Ona nie rzekła nic, tylko jej dłoń jak kwiat […] Wszystkie zasoby Wolnych Lektur możesz swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać pod warunkiem zachowania warunków licencji i zgodnie z Zasadami wykorzystania Wolnych Lektur. Ten utwór jest w domenie publicznej. Wszystkie materiały dodatkowe (przypisy, motywy literackie) są udostępnione na Licencji Wolnej Sztuki Fundacja Nowoczesna Polska zastrzega sobie prawa do wydania krytycznego zgodnie z art. Ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Wykorzystując zasoby z Wolnych Lektur, należy pamiętać o zapisach licencji oraz zasadach, które spisaliśmy w Zasadach wykorzystania Wolnych Lektur. Zapoznaj się z nimi, zanim udostępnisz dalej nasze książki. Zasób opracowany na podstawie: Krzysztof Kamil Baczyński, Poezje, wybór K. Wyka, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1977. Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury ( Reprodukcja cyfrowa wykonana przez fundację Nowoczesna Polska. Opracowanie redakcyjne i przypisy: Paweł Kozioł, Maciej Rajski. Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska Publikację wsparli i wsparły: Katarzyna Walichnowska, Tomasz Kolinko, zby, sroczka, Piotr Skirski, animal, Jan Marcinkiewicz, Sławomir Czarnecki, Joanna Stępień, Alkina, Daga, Justyna Sławik, 10, Beata i Gabrysia Wcisło, Agnieszka Bielawska. Ilustracja na okładce: Jon Bunting, CC BY Ładowanie
W drodze przez „ciemną noc duszy”. W mistyce od czasów Jana od Krzyża mówimy o „ciemnej nocy duszy”. Pytanie brzmi, czy ciemna noc umysłu i duszy, którą opisał i której doświadczył na duchowej drodze Jan od Krzyża, a po nim wielu chrześcijan, jest identyczna z depresją, czy ma z nią jakieś punkty styczne, czy też
Tekst piosenki: Nad Betlejem w ciemną noc śpiewał pieśń aniołów chór. Ich radosny, cudny głos odbijało echo gór. Gloria, Gloria in exscelsis Deo! Pastuszkowie, jaką pieśń słyszeliście nocy tej? Jakaż to radosna wieść była tam natchnieniem jej? Gloria, Gloria in exscelsis Deo! Do Betlejem prędko spiesz, zostaw stada pośród pól, gdyż anielska głosi wieść, że się tam narodził Król. Gloria, Gloria in exscelsis Deo! W twardym żłobie leży tam Jezus- nieba, ziemi Pan. Chciejmy mu w pokorze wznieść uwielbienie, chwałę, cześć! Gloria, Gloria in exscelsis Deo!
Ciemna noc / Mark Bernes Ciemna noc, tylko kule świszczą po stepie Tylko wiatr szumi w przewodach, zamglone gwiazdy się mienią … W ciemną noc Ty, ukochana, wiem, że nie śpisz, I przy
Gdy obudziłem się,Ciemna była już noc,Tuż przede mną Cyganka stajałaI prosiła mnie wciąż,Abym udał się z niąDo namiotu, gdzie córka konałaI prosiła mnie wciąż,Abym udał się z niąDo namiotu, gdzie córka konała--I udałem się z niąW tę noc ciemną i złą:Tam w łachmanach Cyganka leżałaCała zbroczona w krwi,Oczy mówiły mi,Że nadeszła już chwila rozstaniaCała zbroczona w krwi,Oczy mówiły mi,Że nadeszła już chwila rozstania--Nie płacz, mamo, ach, nie,Nie powtórzy już się,Nie pomogą cygańskie błaganiaOn najdroższy mi był,Który serce mi skradł,Okłamana ja żyć nie umiałamOn najdroższy mi był,Który serce mi skradł,Okłamana ja żyć nie umiałam--Hen, daleko we mgleOgnie paliły się,A jej matka tak rzewnie płakałaSłychać było jej szloch,Wiatr rozrywał jej pierś,Bo w namiocie jej córka skonałaSłychać było jej szloch,Wiatr rozrywał jej pierś,Bo w namiocie jej córka skonała; Brak tłumaczenia!
była noc ciemna noc wiatr i mgła- kolęda Noc ciemna - Lidia Pospieszalska "Ciepły wiatr od północy Uchylił lekko me drzwi Ciche łzy w środku nocy Usłyszał księżyc i znikł Kimże jestem ja że o mnie myślisz czemu ku mnie wciąż wyciągasz dłoń Kiedy serce me jak jak suchy pień nie"
Ref.:Ciemno już, zgasły wszystkie światłaCiemno już, noc nadchodzi, głucha x2Słuchaj to, sprawdź to, to Peja z Top MediTop Medi, Mientha krew za krew, połączenie strefNocna rozpierducha to nie blefI dalej krok za krokiem w złodziei mieścieCzasami jest taka nuda, że dłubie się w nimJak pieprzone rodzynki w domowym cieścieNadchodzą nocne mary, więc zróbcie przejścieW sumie olej zadymę, dziś tylko drag i rap mnie interesujePrzez biznes porażony w tym mieście jak groKażdemu lesterowi w mordę plujęCzęsto nocna jazda z Mienthim, wtedy kontemplujeI tak wokoło pełno geji pizga furtkeA sam se biegam, ciągle biegam, biegamJak się coś przyklei do łapy to sprzedamWierzysz w to, to rzuć okiem na palące projekty PCPCzekam tu na ciebie, od razu dżejkiem cię skasujeByś wczuł się w to miejsce, poczuł mistycznySprawdź to, ja reprezentuje moich ludziA oni reprezentują mnieObskurne czasy, skazani na piekło na ziemi, tego jestem pewienBo ciągle klepie biedęSamoobrona a w kieszeni na zawsze na bicieNiosą mnie dzieciaki pogrążone w gniewieDalej stale wale swoją prostą przed siebieRobię to i tylko ode mnie zależy jak ja to na kartcę uchwycęMoje ukochane brudne uliceObnażone tak, że aż dreszcze są i tchu brak i tchu już, zgasły wszystkie światłaCiemno już, noc nadchodzi, głucha x2Głucha noc, noc głucha, ja, Wiśniowy z nami GruchaW centrum miasta zawierucha, sto pięćdziesiąt siedem głuchaPatrol interwencji fucha, zakuć nas, przetransportowaćDługa była noc, nie kleiła się rozmowaDo niczego się nie pucować, to Ski składu zmowaGłupa palę, ściemniam, ściemniam, mnie tam przecież nie byłoParę piwek się wypiło, z impry do domu wracałemPrzecież nikogo nie tłukłem, w sklepach szyb nie wybijałemObciążony tym zeznaniem, cztery osiem przesiedziałemWśród zgłoszeń szczekaczki suki księżyc podziwiałemSzybki dojazd na aleję, diabeł w ryj mi się śmiejeMyślę sobie oszalej, mają kolejne zgłoszenieWyciągają mnie z klatki, straszą pójdziesz za kratkiZapowiadają sanki bez rymów i szklankiTa noc była długa, najebkowicz uga bugaWyczynia w centrum cuda, w każdy weekend pewna zgubaNie świadomy swych poczynań, wytrzeźwiej, sobie przemyślCo w nocy wyczyniasz, raport zaliczonej glebyGłucha noc sto procent zakazane owoceDługie nie przespane noce i patrzały podkrążoneKolorowe neony, światła miasta ja wpatrzony w to wszystkoObrazy, trasy znam na pamięć większośćWariat udowodnię męskość, szaleństwo, noce piekłoGłucha noc, noc głucha Meditowi, Mientha słuchajJeden z drugim wariaty, chłonie noc nowe ofiaryJa odbijam dziś do chaty bo chce dziś uniknąć karyZa szaleństwo noc głucha, głucha noc pewna zgubaGłucha noc pewna zguba, to piekło pewna mroku wysłany płomień przetrwania odsłoniWszyscy chodźcie za mną w stronę światłaNoc mnie obrasta, zabójcza substancja miastaNie zależny głos rasta, PeCe parkowy pożeracz chanyMientha many many, bez szacunku niedocenianyBajecznie nawdychani i chuj WueRDe puentaSplifar pora zaklętaJedna miłość, jeden człowiek Mienth może miętaCo się liczy, to się liczy co ci minę to nie zginieKryminalne style trudne, pośród ciszy dźwięki brudneZ twoich usta same fałsze zgubne, psycha zrytaSama kana nie zyta, siema gua bo przebitaNastępny dobry bandyta i WueRDe dragniNa głowie mam to znani, bestialski wzrokDzisiaj ciemna noc, ciepła nocMiłości nie ma, mocno zaciskam pięściW letnich ogrodach okryty czarną płachtą niosę złe wieściJa Mefistofeles, przyniosę twoim cierpieniom kresNie przespane noce, ciągły stres, życie takie piękne jestDziecino słuchaj prawdy z moich ustNie chcę widzieć na twej twarzy znowu łezWyrzucę wszystko co najgorsze jestZanim powiem dobrze jest, dobrze jestRef. [2x]Ref.:Ciemno już, zgasły wszystkie światłaCiemno już, noc nadchodzi, głucha x2Słuchaj to, sprawdź to, to Peja z Top MediTop Medi, Mientha krew za krew, połączenie strefNocna rozpierducha to nie blewI dalej krok za krokiem w złodziei mieścieCzasami jest taka nuda, że dłubie się w nimJak pieprzone rodzynki w domowym cieścieNadchodzą nocne mary, więc zróbcie przejścieW sumie olej zadymę, dziś tylko drag i rap mnie interesujePrzez biznes porażony w tym mieście jak groKażdemu lencenowi w mordę plujęCzęsto nocna jazda z Mienthim, wtedy kontemplujeI tak wokoło pełno geji pizga fuckieA sam se biegam, ciągle biegam, biegamJak się coś przyklei do łapy to sprzedamWierzysz w to, to rzuć okiem na palące projekty PCPCzekam to na ciebie, od razu dżejkiem cię skasujeByś wczuł się w to miejsce, poczuł mistycznySprawdź to, ja reprezentuje moich ludziA oni reprezentują mnieObskurne czasy, skazani na piekło na ziemi, tego jestem pewienBo ciągle klepie biedęSamoobrona w kieszeni za zawsze na bicieNiosą mnie dzieciaki pogrążone w gniewieDalej stale wale swoją prostą przed siebieRobię to i tylko ode mnie zależy jak ja to na kartcę uchwycęMoje ukochane brudne uliceObnażone tak, że aż dreszcze są i tchu noc, noc głucha, ja, Wiśniowy z nami GruchaW centrum miasta zawierucha, sto pięćdziesiąt siedem głuchaPatrol interwencji fucha, zakuć nas, przetransportowaćDługa była noc, nie kleiła się rozmowaDo niczego się nie pucować, to Ski składu zmowaGłupa palę, ściemniam, ściemniam, mnie tam przecież nie byłoParę piwek się wypiło, z impry do domu wracałemPrzecież nikogo nie tłukłem, w sklepach szyb nie wybijałemObciążony tym zeznaniem, cztery osiem przesiedziałemWśród zgłoszeń szczekaczki suki księżyc podziwiałemSzybki dojazd na aleję, diabeł w ryj mi się śmiejeMyślę sobie oszalej, mają kolejne zgłoszenieWyciągają mnie z klatki, straszą pójdziesz za kratkiZapowiadają sanki bez rymów i szklankiTa noc była długa, najebkowicz uga bugaWyczynia w centrum cuda, w każdy weekend pewna zgubaNie świadomy swych poczynań, wytrzeźwiej, sobie przemyślCo w nocy wyczyniasz, raport zaliczonej glebyGłucha noc sto procent zakazane owoceDługie nie przespane noce i patrzały podkrążoneKolorowe neony, światła miasta ja wpatrzony w to wszystkoObrazy, trasy znam na pamięć większośćWariat udowodnię męskość, szaleństwo, noce piekłoGłucha noc, noc głucha Meditowi, Mientha słuchajJeden z drugim wariaty, chłonie noc nowe ofiaryJa odbijam dziś do chaty bo chce dziś uniknąć karyZa szaleństwo noc głucha, głucha noc pewna zgubaGłucha noc pewna zguba, to piekło pewna mroku wysłany płomień przetrwania odsłoniWszyscy chodźcie za mną w stronę światłaNoc mnie obrasta, zabójcza substancja miastaNie zależny głos rasta, PeCe parkowy pożeracz chanyMientha many many, bez szacunku niedocenianyBajecznie nawdychani i chuj WueRDe puentaSplifar pora zaklętaJedna miłość, jeden człowiek Mienth może miętaCo się liczy, to się liczy co ci minę to nie zginieKryminalne style trudne, pośród ciszy dźwięki brudneZ twoich usta same fałsze zgubne, psycha zrytaSama kana nie zyta, siema gua bo przebitaNastępny dobry bandyta i WueRDe dragniNa głowie mam to znani, bestialski wzrokDzisiaj ciemna noc, ciepła nocMiłości nie ma, mocno zaciskam pięściW letnich ogrodach okryty czarną płachtą niosę złe wieściA mefistofele, przyniosę twoim cierpieniom kresNie przespane noce, ciągły stres, życie takie piękne jestDziecino słuchaj prawdy z moich ustNie chcę widzieć na twej twarzy znowu łezWyrzucę wszystko co najgorsze jestZanim powiem dobrze jest, dobrze jestRef. [2x]
Głucha noc, noc głucha, Medi Top, Ganda – słuchaj. Jeden z drugim wariaty, chłonie noc nowe ofiary. Ja zawijam się do chaty, bo chcę dziś uniknąć kary. Za szaleństwo noc głucha, głucha noc, pewna zguba. Głucha noc, pewna zguba, to piekło, pewna zguba. Ciemno już, zgasły wszystkie światła. Ciemno już, noc nadchodzi, głucha.
św. Jan od Krzyża Rozdział 1-8 – NOC CIEMNA – PROLOG – KSIĘGA PIERWSZA NOC CIEMNA [Objaśnienie pieśni o sposobie, w jaki dusza postępuje drogą duchową, aby dojść do doskonałego zjednoczenia miłości z Bogiem, jakie tylko jest możliwe w tym życiu. Omówienie także przymiotów posiadanych przez tego, kto doszedł do wspomnianej doskonałości, według treści zawartej w strofach pieśni. Przez Ojca Jana od Krzyża, karmelitę bosego, autora tychże pieśni (A)]. PROLOG DO CZYTELNIKA W księdze tej zestawiamy najpierw wszystkie strofy, które będą objaśnione. Następnie wyjaśnimy każdą strofę z osobna, przytaczając ją przed samym objaśnieniem. W dalszym ciągu będziemy wyjaśniali każdy wiersz, przytaczając go również na początku. W pierwszych dwóch strofach zostaną objaśnione skutki dwóch oczyszczeń duchowych: części zmysłowej człowieka oraz części duchowej. W sześciu następnych natomiast wykażemy różnorodne i przedziwne skutki oświecenia duchowego i zjednoczenia miłosnego z Bogiem. ŚPIEW DUSZY 1. W noc jedną pełną ciemności, Udręczeniem miłości rozpalona, O wzniosła szczęśliwości! Wyszłam nie spostrzeżona, Gdy chata moja była uciszona. 2. Bezpieczna pośród ciemności, Przez tajemnicze schody osłoniona, O wzniosła szczęśliwości! W mroki ciemności, w ukrycie wtulona, Gdy chata moja była uciszona. 3. W noc pełną szczęścia błogiego, Pośród ciemności, gdzie mnie nikt nie dojrzał, Jam nie widziała niczego, Nie miałam wodza ni światła innego Ponad ten ogień, co w sercu mym gorzał. 4. On mnie prowadził jasnością Bezpieczniej niźli światło południowe, Tam, gdzie mnie czekał z miłością, Gdzie nikt nie stanął istnością, O którym miałam przeczucie duchowe. 5. O nocy, coś prowadziła, Nocy ty milsza nad jutrznię różaną! O nocy, coś zjednoczyła Miłego z ukochaną, Ukochaną w Miłego przemienioną! 6. Na mojej piersi kwitnącej, Którą dla Niego ustrzegłam w całości, Zasypia w ciszy kojącej, Wśród moich pieszczot szczodrości, A wiatr od cedrów niesie pieśń miłości. 7. Rankiem, wśród wiatru, Gdym Jego włosy w pęki rozplatała, Prawica Jego pełna ukojenia Szyję mą słodko opasała, Żem zatonęła pośród zapomnienia. 8. Zostałam tak w zapomnieniu, Twarz mą oparłam o Ukochanego. Ustało wszystko w ukojeniu, Troski żywota mojego Skryły się wszystkie w lilij wonnym tchnieniu. Zaczyna się objaśnienie strof mówiących o sposobie, jakiego dusza winna się trzymać na drodze zjednoczenia miłości z Bogiem, [przez ojca Jana od Krzyża, karmelitę bosego]. Zanim przystąpimy do objaśnienia tych strof, należy przypomnieć, że śpiewa je dusza będąca już w stanie doskonałości, czyli w zjednoczeniu miłości z Bogiem. Za pomocą ćwiczeń duchowych przeszła już ona uciążliwe znoje i trudy tej “wąskiej drogi, wiodącej do życia wiecznego”, o której to mówi nasz Boski Zbawiciel w Ewangelii (Mt 7, 14). Taką bowiem drogą przechodzi zazwyczaj dusza do owego wzniosłego i szczęśliwego zjednoczenia z Bogiem. Ponieważ zaś droga ta jest wąska i niewielu ludzi idzie po niej, jak mówi tamże Zbawiciel, dusza uważa za wielkie szczęście i pomyślność, że przeszła przez nią do wspomnianej doskonałej miłości. Opiewa to w pierwszej strofie, określając bardzo trafnie tę wąską drogę jako “ciemną noc”. Objaśnimy to dalej na podstawie poszczególnych wierszy tej strofy. Po przejściu tej wąskiej drogi dusza rozradowana, iż osiągnęła takie dobro, mówi, co następuje: [KSIĘGA PIERWSZA] [OMAWIA NOC (BIERNĄ) ZMYSŁÓW] Strofa pierwsza W noc jedną pełną ciemności, Udręczeniem miłości rozpalona, O wzniosła szczęśliwości! Wyszłam nie spostrzeżona, Gdy chata moja była uciszona. OBJAŚNIENIE 1. W tej pierwszej strofie opowiada dusza o sposobie, jakim się posługiwała, aby pod względem uczucia wyjść z siebie samej i ze wszystkich rzeczy, oraz umrzeć dla nich i dla siebie przez całkowite umartwienie po to, ażeby zacząć żyć z Bogiem życiem miłości słodkiej i rozkosznej. Wspomina, że to wyjście z siebie samej i ze wszystkich rzeczy było nocą ciemną. Przez to wyrażenie rozumie się tu kontemplację oczyszczającą, jak to jeszcze później objaśnimy (1). Ona to bowiem sprawia biernie w duszy wspomniane zaparcie się samej siebie i wszystkich rzeczy. 2. Dusza zaznacza tutaj, że tego wyjścia mogła dokonać dzięki mocy i gorącości, jaką napełniła ją we wspomnianej ciemnej kontemplacji jej miłość do Oblubieńca. Wysławia więc swoje szczęście, że osiągnęła tak pomyślny skutek dążenia do Boga poprzez tę noc, tak że żaden z trzech nieprzyjaciół, to jest świat, szatan i ciało (oni bowiem zawsze przeszkadzają na tej drodze) nie zdołał jej powstrzymać. Wspomniana noc kontemplacji oczyszczającej uśpiła i umorzyła w chacie zmysłowości wszelką namiętność i pożądanie, które się jej przeciwstawiały. Przytacza więc wiersz: W noc jedną pełną ciemności. Rozdział l [Przytacza pierwszy wiersz i zaczyna mówić o niedoskonałościach początkujących]. 1. W tę ciemną noc zaczynają wstępować dusze wtedy, gdy Bóg wyprowadza je ze stanu początkujących. Dzieje się to wówczas, gdy dusze rozmyślające już na drodze życia duchowego zaczyna Bóg podnosić do stanu doskonałych, czyli do zjednoczenia duszy z Bogiem. Dla lepszego więc zrozumienia i wyjaśnienia, jaka jest ta noc, przez którą dusza przechodzi i dla jakiej przyczyny Bóg ją w nią wprowadza, należy tu wspomnieć o niektórych właściwościach początkujących. Chociaż zostanie to omówione zwięźle, zdoła przecie posłużyć tymże początkującym. Zrozumiawszy bowiem swoją słabość w tym stanie, nabiorą odwagi i pragnienia, by je Bóg wprowadził w ową noc, w której dusza umacnia się i utwierdza w cnotach, doznając przy tym niewysłowionych rozkoszy miłości Bożej. Zatrzymamy się jednak nad tym przedmiotem tylko tyle, ile będzie konieczne do omówienia tej ciemnej nocy. 2. Należy zwrócić uwagę, że duszę, która zdecydowała się służyć Bogu całkowicie, karmi On i umacnia w duchu, oraz obdarza pieszczotami na sposób czułej matki. Matka bowiem, tuląc do piersi maleńkie dziecię, ogrzewa je swym ciepłem, karmi mlekiem - lekkim i słodkim pokarmem. Pieści je również i nosi na swych rękach. Gdy jednak dziecię dorasta, umniejsza matka pieszczoty, ukrywa swoją czułą miłość, a słodki pokarm zaprawia goryczą (2). Nie nosi go na rękach, lecz każe mu stąpać własnymi nóżkami, aby powoli wyzbyło się słabości i zabierało do rzeczy większych i istotniejszych. Łaska Boża, jak czuła matka, czyni to samo z duszą, gdy ją już odrodzi gorącością i zapałem w służbie Bożej. Na początku podaje jej słodkie i rozkoszne mleko duchowe, jakiego kosztuje bez trudu we wszystkich rzeczach Bożych i ćwiczeniach duchowych. Albowiem tutaj Bóg podaje duszy swą pierś tkliwej miłości, jak niemowlęciu (1 P 2, 2-3). 3. Taka dusza znajduje swoją rozkosz w długich modlitwach, trwających nieraz całe noce, swe upodobanie w pokutach, swe zadowolenie w postach i swe pociechy w przystępowaniu do sakramentów oraz w rozmowach o rzeczach Bożych. Lecz chociaż ludzie duchowi uczestniczą w tych rzeczach z wielką korzyścią i skutecznością, używają ich i spełniają je nader starannie, to jednak, biorąc rzecz w znaczeniu duchowym, zachowują się wobec nich zazwyczaj z wielką słabością i niedoskonałością. Pobudzeni bowiem do owych rzeczy i ćwiczeń duchowych przez pociechę i upodobanie, jakie w nich znajdują, a nie przyzwyczajeni do cnót przez zaciętą walkę, pełni są niedoskonałości i błędów w swych duchowych ćwiczeniach. Ostatecznie bowiem każdy postępuje stosownie do stanu doskonałości, jaki posiada. Tak i oni, ponieważ nie osiągnęli jeszcze wspomnianego stanu cnót, muszą z konieczności poczynać sobie niedołężnie jak słabe dzieci. Aby można było jaśniej zrozumieć, ile błędów w cnotach popełniają początkujący odnośnie do tego, co łączy się ze wspomnianą łatwością i upodobaniem, zobrazujemy to omawiając siedem grzechów głównych. Wykażemy niektóre z licznych niedoskonałości, jakim każdy z nich ulega, by jasno zrozumieć, jak po dziecięcemu jeszcze postępują. Uwypukli się też więcej, jak wielkie dobro kryje w sobie ciemna noc, o której będziemy mówili później. Ona bowiem oczyszcza duszę i uwalnia ze wszystkich tych niedoskonałości. Rozdział 2 O pewnych niedoskonałościach duchowych, jakie popełniają początkujący pod wpływem nałogu pychy. 1. Ponieważ początkujący czują się pełnymi zapału i gorliwości w rzeczach duchowych i ćwiczeniach pobożnych, z tej pomyślności (z powodu ich niedoskonałości) rodzi się pewien rodzaj ukrytej pychy, skutkiem której zaczynają oni nabierać niejakiego zadowolenia z samych siebie i z swoich uczynków, mimo iż prawdą jest, że rzeczy święte same z siebie rodzą pokorę. Z tego źródła wypływają próżne, czasem nawet bardzo próżne chęci rozmów o rzeczach duchowych z innymi. Często zresztą w tym celu, by innych nauczać, niż by się od nich uczyć. Gdy zaś napotykają u nich inny rodzaj pobożności niż ich własny, potępiają ich w swoim sercu, a nawet i zewnętrznie w słowach. Stają się wtedy podobni do owego faryzeusza, który chełpił się przed Bogiem ze swych czynów i pogardzał celnikiem (Łk 18, 11-12). 2. Zresztą i szatan roznieca w początkujących zbytnią gorliwość i chęć wykonywania takich uczynków, aby w nich rozbudzić pychę i zarozumiałość. Zdaje sobie bowiem dobrze sprawę, że wszystkie cnoty i dobre uczynki, jakie te dusze wypełniają, nie tylko nie przynoszą im żadnego pożytku, lecz raczej obracają się w wadę. Czasem dochodzą te dusze do takiego stanu, iż pragną, aby nikt prócz nich nie był doskonały. Potępiają więc wszystkich przy każdej sposobności słowami i czynami, widząc źdźbło w oku bliźniego, a nie dostrzegając belki w swym własnym (Mt 7, 3). Przecedzają cudzego komara, a połykają swego wielbłąda (Mt 23, 24). 3. Gdy kierownicy duchowi, spowiednicy lub przełożeni nie pochwalają ducha i postępowania tych dusz, one, pragnąc uznania i pochwały, sądzą, że tamci nie rozumieją ich postępowania i są mało uduchowieni. Nie chcą uznać ich oceny, usiłują więc traktować o sprawach swego ducha z innymi, którzy zgadzają się z ich upodobaniem. Zazwyczaj bowiem pragną przedstawić sprawy swej duszy takim, o których sądzą, że ich pochwalą i należycie ocenią, uciekają zaś jak przed śmiercią przed każdym, kto by im nie okazał uznania, lecz chciał je wprowadzić na bezpieczną drogę. Niejednokrotnie chowają do nich urazę w sercu. W swej zarozumiałości postanawiają wiele, a wykonują mało. Niejednokrotnie mają chęć, aby inni zauważyli ich ducha i pobożność, i w tym celu posługują się czasem zewnętrznymi znakami, ruchami, wzdychaniami i tym podobnymi praktykami. Zwykli też popadać w pewne zachwyty, do których dopomaga im szatan, i to na oczach innych, a nie w ukryciu. Podobają sobie w tym, aby je widziano w takim stanie, a często powodują się żądzą tego. 4. Wiele z tych dusz pragnie cieszyć się względami spowiedników, skąd powstają rozliczne zazdrości i niepokoje. Z trudnością wyznają swe grzechy szczerze, by nie stracić dobrej opinii u spowiednika. Osłaniają je, by nie wydawać się tak złymi, a spowiedź ich jest wtedy raczej usprawiedliwianiem się niż oskarżaniem. ( Niejednokrotnie też szukają innego spowiednika dla wyznania swych upadków, aby ten pierwszy sądził, że nie ma w nich nic złego, lecz samo tylko dobro. Mówią tylko o swych przymiotach i to w słowach przesadnych, by wydawało się więcej dobra, niż go jest rzeczywiście. Jeśli zaś chodzi o prawdziwą pokorę, jak to później wykażemy, dusze powinny raczej usiłować ukryć to dobro i chcieć, by ani spowiednik, ani nikt inny z tym się nie liczył. 5. Niektóre z tych dusz raz za nic mają sobie swe błędy i upadki, a kiedy indziej zbytnio się smucą, że w nie popadły. W mniemaniu, że już powinny być święte, zżymają się przeciwko sobie z niecierpliwością, co znowu jest niedoskonałością. Mają wielkie pragnienie, aby Bóg uwolnił je od wszystkich niedoskonałości i błędów, a to raczej dlatego, by bez utrapienia, jakie one sprawiają, żyły w pokoju, niż dla samego Boga. Nie zwracają uwagi na to, że gdyby Bóg uwolnił je od tych niedoskonałości, popadłyby może w większą jeszcze pychę i zarozumiałość. Nie lubią te dusze, by innych chwalono, lecz pragną własnych pochwał i czasem ich wprost szukają. Stają się przez to podobne do głupich panien, które mając zgasłe lampy, szukały u innych oliwy (Mt 25,8). 6. Te niedoskonałości stają się źródłem wielu innych o wiele gorszych. Początkujący ulegają tym niedoskonałościom w większym lub mniejszym stopniu, u niektórych są one tylko pierwszymi poruszeniami. Mało jest jednak takich, którzy by w tym okresie gorliwości nie popełniali wspomnianych błędów. Ci jednak, którzy w tym okresie rzeczywiście postępują w doskonałości, zachowują się zgoła inaczej i z zupełnie innym usposobieniem ducha. Postępują mianowicie i utwierdzają się wielce w pokorze. Dlatego za nic mają wszystkie swe czyny i nie żywią zadowolenia z siebie samych. Innych uważają za o wiele lepszych od siebie i czują świętą zazdrość, by tak służyć Bogu, jak oni. Wzrastając w prawdziwej pokorze, im większych czynów dokonują, tym jaśniej poznają, jak wiele winni są Bogu, [a mało tego wszystkiego, co czynią dla Niego]. I tak, im więcej czynią, tym mniej mają z tego zadowolenia. W nadmiarze miłości i zapału pragnęliby tak wiele czynić dla Boga, że to, co rzeczywiście czynią, wydaje im się niczym. Miłość ku Bogu tak ich przynagla i pochłania, że nie zwracają uwagi na postępowanie innych. A jeśli coś zauważą, to tym bardziej mniemają, że inni są od nich lepsi. Uważając siebie za nic, pragną, by inni również za takich ich mieli i by gardzili ich czynami. I co więcej, choćby ich ktoś chwalił i wyrażał im uznanie, nie mogą w to uwierzyć. Zdaje się im niemożebne, by ktoś mógł o nich dobrze mówić. 7. W głębokiej pokorze i cichości żywią wielkie pragnienie, by ich ktoś pouczał dla tym większego postępu. Jest to nastawienie zupełnie przeciwne temu, jakie mają dusze, o których mówiliśmy powyżej. Tamte bowiem chciałyby same wszystkich pouczać, a gdy się spostrzegą, że inni je pouczają, same niejako wyjmują słowa z ust mówiącego, jak gdyby im były już znane. Te zaś dusze, dalekie od pragnienia, by innych nauczać, chętnie zmieniają drogę, jeśli im to kierownicy polecą, ponieważ nie ufają sobie w niczym. Cieszą się, gdy inni są chwaleni, martwią się zaś jedynie tym, że nie służą Bogu tak doskonale jak tamci. O swych sprawach mało wspominają. Uważają je bowiem za tak małe, że nawet przed kierownikiem duchowym wstydzą się o nich wspomnieć. Uważają, że szkoda nawet o nich mówić. Mają raczej chęć wyjawiania swych błędów i grzechów albo tego, co za nie uważają, niż wspominania o swoich cnotach. Skłaniają się więcej ku takiemu kierownikowi duchowemu, który mniej ceni je same i ich stan wewnętrzny. Są to charakterystyczne cechy prostego, szczerego i prawdziwego ducha, ducha miłego Bogu. Mądrość Boża, przebywając w tych duszach pokornych porusza je, skłania do strzeżenia we wnętrzu swych skarbów, a wyrzucania na zewnątrz wszelkiego zła. Łaskę tę łącznie z innymi cnotami daje Bóg duszom pokornym, pysznym zaś jej odmawia. 8. Takie dusze oddałyby krew swego serca temu, kto służy Bogu i uczyniłyby wszystko, co możliwe, by Mu służono. Z pokorą, [pogodą] ducha i z miłością pełną bojaźni Bożej znoszą swe niedoskonałości. Całą ufność pokładają w Bogu. Niewiele jest takich dusz, które by, jak powiedzieliśmy (3), tą drogą doskonałości podążały od początku. Raczej mało jest takich, które by nie ulegały wspomnianym słabościom. Dlatego też, jak to później wykażemy (4), Bóg wprowadza takie dusze w ciemną noc, by je oczyścić z tych wszystkich niedoskonałości i podnieść je wyżej. Rozdział 3 O niektórych niedoskonałościach, jakie popełniają początkujący pod wpływem drugiej wady głównej, którą jest łakomstwo duchowe. 1. Wielu początkujących ulega wielkiemu łakomstwu duchowemu, albowiem trudno ich zobaczyć zadowolonymi z tego ducha, jakiego im Bóg daje. Często więc są niezadowoleni i skarżą się, że nie znajdują w rzeczach duchowych takiej pociechy, jakiej by pragnęli. Szukają ustawicznie pociechy i wskazówek duchowych, wynajdują książki i bezustannie je czytają, by znaleźć w nich to, czego pragną. Tym zajęciom poświęcają o wiele więcej czasu aniżeli umartwieniu i wyrobieniu w sobie doskonałego ubóstwa wewnętrznego, które jest tu nieodzowne. Nadto jeszcze gromadzą osobliwe obrazy i różańce, wybierając raz te, raz tamte posługując się coraz to innymi. Dziś podoba się im to, jutro znów co innego, przywiązują się do tego krzyża, bo jest odmienny od innych. Ujrzycie ich obwieszonych agnuskami, relikwiami, to znowu spisem imion świętych, jak dzieci, które ozdabiają się świecidełkami. Najwięcej potępiam w tym usposobienie i skłonność serca, dążącą do posiadania wielu i nadzwyczajnych przedmiotów pobożności. Jest to bowiem przeciwne ubóstwu duchowemu. Ubogi duchem patrzy tylko na istotę pobożności, używa tego, co jest konieczne do jej rozbudzenia, zaś zbyt wielka liczba i różnorodność przedmiotów pobożnych męczy go i nuży. Prawdziwa pobożność wypływa z serca i korzysta tylko z tego, co jest w przedmiotach duchowych prawdziwe i istotne. Wszystko zaś inne jest przywiązaniem i oznaką niedoskonałości. By więc postąpić nieco w udoskonaleniu się, należy koniecznie zwalczyć to pożądanie. 2. Znałem osobę, która przez dziesięć lat z górą posługiwała się krzyżykiem. Był on zwyczajny, zrobiony z poświęconych gałązek spojonych zakrzywionym gwoździkiem. Nie rozstawała się z nim nigdy, lecz nosiła go ustawicznie, dopóki go jej nie zabrałem. A była to osoba inteligentna i rozsądna. Znałem też inną osobę, która modliła się na różańcu zrobionym z kręgowych ości rybich. Nabożeństwo jej nie było'jednak mniej ważne przed Bogiem, gdyż nie zwracała ona uwagi na piękno i wartość różańca. Dusze pragnące postępować drogą pewną nie przywiązują się nigdy do przedmiotów zewnętrznych i nie zaprzątają nimi zbytnio swego serca. Nie pragną widzieć więcej, niż powinny, a całą uwagę zwracają ku temu, by wiernie służyć Bogu i Jemu się podobać. To jest jedyne ich pragnienie. Chętnie oddają to, co posiadają i z miłości do Boga i bliźnich z radością wyzbywają się posiadania doczesnych rzeczy duchowych. Szukają bowiem, jak powiadam, prawdziwej doskonałości wewnętrznej i chcą zadowolić Boga, a nie siebie samych. 3. Z takich i wielu innych niedoskonałości oczyszcza się dusza całkowicie dopiero wówczas, gdy Bóg wprowadza ją w bierne oczyszczenie (5) owej ciemnej nocy, o której niedługo mówić będziemy. Zanim to jednak nastąpi, powinna dusza ze wszystkich sił starać się oczyszczać siebie i udoskonalać. Tym sposobem zasłuży na to, że Bóg otoczy ją swym staraniem i uleczy ją z tego wszystkiego, z czego sama uleczyć się nie zdoła. Jeśliby bowiem sam Bóg nie przyłożył ręki i nie oczyścił jej w tym ciemnym ogniu, dusza, chociażby nie wiem jak się wysilała, nie mogłaby się czynnie sama oczyścić ani przysposobić się, choćby w najmniejszej mierze, do boskiego zjednoczenia w doskonałości miłości. Rozdział 4 O innych niedoskonałościach, które popełniają początkujący pod wpływem trzeciej wady głównej, którą jest nieczystość. l. Jeśli chodzi o poszczególne wady główne, to początkujący popełniają o wiele więcej różnych niedoskonałości niż te, o których tu wspominam. Pomijam je jednak, poruszając tylko ważniejsze błędy, będące początkiem i przyczyną innych. I tak, co do nieczystości (nie wspominam tu, czym jest ów grzech u osób duchowych, gdyż mówię tu tylko o niedoskonałościach, z których mają się oczyszczyć w ciemnej nocy) mają początkujący wiele niedoskonałości, które by można nazwać nieczystością duchową. Nie żeby to była rzeczywiście rozpusta ducha, lecz dlatego, że wywodzi się z rzeczy duchowych. Zdarza się bowiem często, że w samych ćwiczeniach duchowych bez winy duszy budzą się i podnoszą poruszenia zmysłowości i nieczyste podniety. Zdarza się to nawet wówczas, gdy dusza zatopiona jest głęboko w modlitwie lub przystępuje do sakramentu pokuty czy Eucharystii. Podniety te, budzące się wbrew woli duszy, wywodzą się z trzech przyczyn. 2. Pierwszą przyczyną jest upodobanie natury w rzeczach duchowych. Gdy bowiem duch i zmysły doznają zadowolenia w rzeczach duchowych, wtedy również każda niemal cząstka człowieka rozkoszuje się w tym stosownie do swej właściwości i uzdolnienia z pewnym pokrzepieniem. Duch zwraca się wtedy do pokrzepienia i upodobania w Bogu, to jest do wyższej części. Zmysłowość zaś, czyli niższa część człowieka, zwraca się do upodobania i rozkoszy zmysłowej. Nie mogąc wznieść się wyżej zwraca się ku temu, co jest bliskie, tj. do nieczystej zmysłowości. Bywa więc nieraz, że gdy dusza pogrążona jest w modlitwie i zjednoczona duchowo z Bogiem, równocześnie, w swej niższej części, w zmysłach odczuwa podniety, poruszenia i odczucia zmysłowe biernie i nie bez głębokiej odrazy. Zdarza się to często przy przyjmowaniu Komunii świętej. Jak bowiem dusza w tym akcie miłości doznaje radości i pociechy udzielonej przez Pana, który w tym przecież celu przychodzi do nas, tak również zmysłowość szuka tu na swój sposób pociechy, jak o tym mówiliśmy. Część duchowa i zmysłowa składają się na całość człowieka, dlatego też zazwyczaj obydwie uczestniczą na swój sposób w tym, czego jedna z nich doznaje. Filozof bowiem twierdzi, że “każde wrażenie jest przyjmowane na sposób tego, kto je odbiera” (6). Tak więc w początkach życia duchowego, a nawet wówczas, gdy dusza postąpiła już w doskonałości, ale zmysłowość jest jeszcze niedoskonała, przyjmuje człowiek ducha Bożego również niedoskonale. Dopiero wówczas, gdy część zmysłowa człowieka zostanie udoskonalona przez oczyszczenie ciemnej nocy, o którym mówić będziemy, nie będzie podlegała tym słabościom. Wtedy bowiem już nie ona sama odbiera wrażenia, lecz zostaje niejako pochłonięta przez ducha. Wszystko zatem, co wówczas przyjmuje, dzieje się na sposób duchowy. 3. Drugą przyczyną tych podniet jest szatan. On to, celem wzniecenia niepokojów i rozproszenia, wtedy gdy dusza trwa na modlitwie albo chce się modlić, rozbudza w części zmysłowej człowieka te nieczyste poruszenia, Jeśli dusza cokolwiek im się podda, odnosi wielką szkodę. Z obawy przed nimi może też utracić gorliwość w modlitwie, czego właśnie zły duch pragnie. Są nadto i takie dusze, które celem zwalczania tych podniet zaprzestają w ogóle się modlić, zdają sobie bowiem sprawę, że właśnie w czasie modlitwy najwięcej ich doznają. I rzeczywiście tak bywa, że właśnie w czasie modlitwy rozbudza je szatan bardziej niż kiedy indziej, by dusza porzuciła to ćwiczenie. Nie ograniczając się do tego, z całą wyrazistością przedstawia im szatan rzeczy brzydkie i nieczyste, kojarząc je z ćwiczeniami duchowymi i z osobami, które są dla tych dusz pomocą. Czyni to w tym celu, by zrazić i onieśmilić duszę. I ci, którym się to przydarza, nie śmieją ani spojrzeć na kogoś, ani o czymś pomyśleć, gdyż natychmiast odczuwają niepokój. Pokusy te oddziałują z taką siłą [i tak często] na osoby, zwłaszcza melancholiczne, że aż litość bierze patrzeć na ich udręczone życie. Udręczenie to w chwilach przypływu melancholii na takie osoby urasta do tego stopnia, iż sądzą, że są nagabywane przez szatana i nie mają możności uwolnienia się od niego, chociaż niektóre z wielkim wysiłkiem i trudem zdołają się uwolnić od takiego nagabywania. Zazwyczaj jednak, jeśli te podniety nieczyste powstają na podłożu melancholii, trudno je zwalczyć, dopóki się nie uleczy chorobliwego stanu człowieka, chyba że dusza wejdzie w noc ciemną i ta powoli pozbawi ją wszystkiego. 4. Trzecią przyczyną, z której te nieczyste poruszenia pochodzą i wiodą wojnę, zwykła być obawa, której ci lub owi już się nabawili z powodu takich nieczystych poruszeń i wyobrażeń. Obawa ta przypomina im owe poruszenia za każdym spojrzeniem, rozmową czy myślą i tym samym rozbudza je na nowo nawet bez ich woli. 5. Spotyka się nadto dusze z natury tak wrażliwe i delikatne, że gdy przychodzi im jakiekolwiek upodobanie w duchu czy w modlitwie, niezwłocznie zjawia się z nim duch nieczystości, który do tego stopnia je upaja i tak zadowala zmysłowość, że czują się jakby zanurzone w smaku i rozkoszy tego grzechu. Odczucie to występuje bez ich współdziałania, niejednokrotnie jednak w ślad za nim przychodzą oszołomienie i buntownicze poruszenia. Pochodzi to stąd, że jak wspomniałem, osoby te są z natury zbyt wrażliwe i delikatne. Każda więc podnieta i każde przeżycie zmienia w nich usposobienie i burzy krew. Podobny stan odczuwają na przykład w przypływie gniewu, wzburzenia czy jakiegoś innego cierpienia. 6. Niektóre osoby duchowe, tak w rozmowie jak i w ćwiczeniach duchowych, na wspomnienie osób, które mają przed sobą i z którymi rozmawiają z pewnego rodzaju próżnym upodobaniem, odczuwają zbytni zapał i podniecenie. Usposobienie takie wypływa również z nieczystości duchowej w znaczeniu przez nas rozumianym. Zazwyczaj przychodzi wówczas i upodobanie woli. 7. Pod pokrywką spraw duchowych nawiązują one z pewnymi osobami przyjaźń, która niejednokrotnie wypływa nie z ducha, lecz z nieczystości. Taką przyjaźń poznaje się po tym, że ze wspomnieniem jej nie wzrasta pamięć i miłość ku Bogu, lecz wyrzuty sumienia. Uczucie bowiem czysto duchowe pomnaża miłość ku Bogu i im więcej wzrasta w duszy, tym więcej przypomina Boga i pragnienie Jego miłości, a także w miarę, jak ono wzrasta, wzrasta i miłość Boża. Duch Boży bowiem ma tę właściwość, że dobro wzmaga się pod wpływem dobra, jako że zachodzi tu podobieństwo i zgodność. Miłość zaś rodząca się ze zmysłowej namiętności, ma skutki przeciwne. Im więcej wzrasta miłość zmysłowa, tym bardziej się umniejsza miłość Boża i zanika pamięć o niej. Ze wzrostem miłości zmysłowej przychodzi zobojętnienie względem Boga, zapomnienie o Nim i zaniepokojenie sumienia. Przeciwnie, ze wzrostem miłości Bożej w duszy oziębia się miłość zmysłowa i przychodzi zapomnienie o niej. Ponieważ te miłości są sobie przeciwne, ta, która weźmie górę, gasi i tłumi drugą, a sama nabiera siły. Tak uczy filozofia. Dlatego również nasz Boski Zbawiciel nauczał w Ewangelii: “Co narodziło się z ciała, ciałem jest, a co się narodziło z ducha, duchem jest” (J 3, 6). Czyli innymi słowy: miłość zrodzona ze zmysłowości, służy zmysłowości, miłość zaś zrodzona z ducha, służy duchowi Bożemu i sprawia jego wzrost. Taka jest różnica pomiędzy tą dwojaką miłością. Po tym łatwo je rozeznać. 8. Gdy dusza wejdzie w ciemną noc, zaprowadza ład w tych dwóch miłościach. Tę, która jest wedle ducha Bożego, potęguje i oczyszcza, zaś przeciwną odrzuca i poskramia. W samych zaś początkach tej nocy traci pamięć o jednej i o drugiej, jak to później wykażemy. Rozdział 5 O niedoskonałościach, jakie powoduje u początkujących wada główna gniewu. 1. Początkujący podlegają jeszcze pożądaniom w związku z przeżyciami duchowymi. Dlatego też popadają zwykle w wiele niedoskonałości wynikających z wady gniewu. Skoro przeminie smak i upodobanie w rzeczach duchowych, z konieczności czują niezadowolenie. Z tego niezadowolenia z siebie wynika rozdrażnienie w ich czynnościach i niekiedy łatwo popadają w gniew za lada przyczyną. W rezultacie takie dusze bardzo często bywają nieznośne dla otoczenia. Bywa i tak, że gdy przeminie smak i przyjemność złączona z głębszym odczuwalnym skupieniem na modlitwie, natura człowieka pozostaje niezadowolona i rozdrażniona, podobnie jak dziecko, gdy je odłączą od piersi, z której czerpało miły smak. Ten stan jest naturalny i jeśli dusza nie poddaje się zniechęceniu, nie ma tu winy, tylko niedoskonałość. Niedoskonałość ta będzie oczyszczona przez oschłość i przykrość ciemnej nocy. 2. Niektóre osoby popadają w inny rodzaj gniewu duchowego, mianowicie unoszą się gniewem i niespokojną żarliwością na widok cudzych wad. Zwracają wtedy uwagi drugim i w uniesieniu udzielają im ostrej nagany, jak gdyby byli panami cnoty. Takie postępowanie sprzeciwia się łagodności duchowej. 3. Są jeszcze inne dusze, które na widok własnych niedoskonałości zżymają się same na siebie z niecierpliwością daleką od pokory. I tak są niecierpliwe, że chciałyby w jednym dniu osiągnąć świętość. Wiele z tych dusz snuje wielkie zamiary i czyni liczne postanowienia. Ponieważ jednak nie ma w tym pokory, lecz zbytnie zaufanie w sobie, im więcej czynią postanowień, tym bardziej upadają i tym więcej się gniewają, nie mając cierpliwości spodziewać się, że Bóg użyczy im tego wówczas, gdy będzie potrzeba. Jest to także wykroczenie przeciw łagodności duchowej i całkowicie może być usunięte tylko przez ciemną noc oczyszczenia. Chociaż zdarzają się takie dusze, które odznaczają się taką cierpliwością w pragnieniu [postępu], iż sam Bóg nie chciałby widzieć ich takimi! Rozdział 6 O niedoskonałościach wynikających z łakomstwa duchowego. 1. Wiele można mówić o czwartej wadzie głównej, tj. o łakomstwie duchowym. Rzadko bowiem można spotkać początkujących, którzy by w pracy nad doskonałością nie popełniali wielu niedoskonałości z powodu łakomstwa duchowego. Niedoskonałości te wynikają z przyjemności, jaką początkujący znajdują w ćwiczeniach duchowych. Wielu z nich, zakosztowawszy smaku i pociechy duchowej, w swych ćwiczeniach szuka więcej tego smaku niż czystości i prawdziwej pobożności duszy, a tego ostatniego właśnie Pan Bóg pragnie i żąda na całej drodze życia duchowego. Kto szuka takich pociech, nie tylko naraża się na wiele niedoskonałości, lecz ponadto popada w łakomstwo, które wyprowadza go krok za krokiem z właściwych granic, w jakich trwają i rosną cnoty. Dla osiągnięcia bowiem tych przyjemności jedni zabijają się pokutami, inni osłabiają się postami, usiłując czynić więcej, niż może znieść słabość ludzka. Nie zachowują umiaru, nie trzymają się rozkazów i rad innych ludzi, owszem, starają się ominąć tych, którym winni są w tym posłuszeństwo. Zdarzają się i tacy, którzy podejmują te ostrości, chociaż posłuszeństwo zaleca im co innego. 2. Osoby, które dla pokuty cielesnej lekceważą uległość i posłuszeństwo względem innych, są już bardzo niedoskonałe i pozbawione zdrowego rozsądku. Posłuszeństwo jest bowiem pokutą umysłu i rozumu, a tym samym jest dla Boga milszą i przyjemniejszą ofiarą niż wszystko inne. Pokuta cielesna, po odrzuceniu tamtej, jest raczej pokutą zwierzęcą, za którą te dusze idą jak zwierzęta pociągane pożądaniem i smakiem, jaki w nich znajdują. Ponieważ zaś każda ostateczność jest szkodliwa i dusze idą tu raczej za własną wolą, więc zamiast wzrastać w cnotach, popadają w coraz to większe wady. Nie kierując się posłuszeństwem, zarażają się łakomstwem duchowym, a tym samym i pychą. Szatan również podnieca te dusze i potęguje w nich nieumiarkowane pożądanie i upodobanie z taką siłą, że obchodzą one, jak mogą, zmieniają i przekręcają to, co im nakazano, bo wszelkie posłuszeństwo w tym względzie jest dla nich gorzkie. Niektóre dusze dochodzą aż do tego, że gdy im posłuszeństwo zaleca jakieś ćwiczenia, już dla tego samego tracą wszelką ochotę i pobożność w ich wykonywaniu; do wypełniania ich skłania je tylko własna chęć i upodobanie [a nie posłuszeństwo]. To wszystko zaś nie ma żadnej wartości i korzystniej dla nich byłoby nie podejmować żadnej pokuty. 3. Spotyka się dusze nalegające z uporczywością na swoich kierowników duchowych, by im udzielili pozwolenia na to, o co ich proszą. Nieraz też gwałtem wymuszają takie pozwolenia. Gdy zaś spotkają się z odmową, popadają w smutek i dąsają się jak nieletnie dzieci. Wydaje się im wtedy, że nie idąc za własną wolą, nie służą Bogu. Ponieważ zaś opierają się na własnej woli i własnym upodobaniu, i to uważają za Boga, nic dziwnego, że gdy się je tego pozbawi i zmusi, by pełniły wolę Bożą, smucą się, obrażają i zniechęcają. Sądzą bowiem, że zadowolenie upodobań jest służbą Bogu i spełnieniem Jego woli. 4. Inne dusze mają z powodu tego łakomstwa bardzo małe zrozumienie własnej słabości i nędzy. I tak daleko odrzuciły na bok tę miłosną bojaźń i cześć, jaką człowiek winien zachować względem Majestatu Bożego, że ośmielają się wymuszać na swych spowiednikach, by im pozwolili na częstą Komunię świętą. I co gorsza, niejednokrotnie ośmielają się przystępować do Komunii świętej bez upoważnienia oraz bez pozwolenia sługi i szafarza Chrystusowego. Postępują wedle swej zachcianki, a później starają się ukryć przed nim prawdę. Dlatego też, byle tylko móc komunikować, spowiadają się powierzchownie, bardziej bowiem pożądają pożywania niż pożywania czystego i doskonałego. Tymczasem byłoby rzeczą bardziej zbawienną i świętą mieć odmienne pragnienie i prosić spowiedników, by im nie nakazywali tak często komunikować. W tym wszystkim jednak najlepsza jest pokorna rezygnacja. Wszelka samowola jest tu wielce szkodliwa i wszyscy powinni się obawiać kary za tak zuchwałe postępowanie. 5. Dusze podlegające temu łakomstwu przy przyjmowaniu Komunii świętej starają się raczej o wywołanie uczuć i smaków duchowych, niż o cześć i pokorne uwielbienie w sobie Boga i tak przyzwyczajają się do tego, że gdy nie zakosztują jakiejś słodyczy czy uczucia zmysłowego, myślą, że nie odnoszą żadnej korzyści. Taki sposób traktowania rzeczy Bożych jest bardzo niedoskonały. Nie rozumieją te dusze, że to, co zmysły odczuwają przy Komunii świętej jest najmniejszą łaską, największą zaś jest łaska niewidzialna, której udziela Najświętszy Sakrament. By dusza zwróciła na tę łaskę oczy wiary, Bóg pozbawia ją często smaku i odczuwalnego zadowolenia. Dusze łakome chciałyby odczuwać i kosztować Boga nie tylko przy Komunii świętej, ale i w innych ćwiczeniach duchowych tak, jak gdyby On mógł być zrozumiały i dostępny dla nas. Takie pragnienie jest wielką niedoskonałością, sprzeciwia się bowiem przymiotom Boga i czystości samej wiary. 6. Podobnie postępują te dusze co do modlitwy. Za jej cel uważają znalezienie upodobania i odczuwalnej pobożności. Starają się o nią przemocą i nużą tym samym władze umysłowe i głowę. Gdy mimo swych wysiłków nie obudzą w sobie takiego upodobania, martwią się, sądząc, że modlitwa ich jest bez wartości. W takich usiłowaniach tracą prawdziwą pobożność i pożytek duchowy, polegający na wytrwałej i pokornej cierpliwości, na niedowierzaniu sobie, a szukaniu jedynie chwały Bożej. Dla tej przyczyny, gdy raz nie znajdują zadowolenia w jakimś ćwiczeniu, doznają niechęci i wstrętu, gdy znów przyjdzie wrócić do niego. Często zaś zupełnie je zarzucają. Dusze te, nie kierując się rozumem lecz przyjemnością, postępują zupełnie jak dzieci. W ciągłej trosce o te pociechy i upodobanie duchowe ustawicznie czytają książki, wybierają różne rozmyślania, byle tylko znaleźć pociechę w rzeczach Bożych. Bóg zaś odmawia im tych uczuć słusznie, sprawiedliwie i z miłości. Gdyby bowiem nie odmawiał im tego, ich łakomstwo duchowe i chciwość wzrastałyby bez końca. Dla takich dusz konieczną jest rzeczą, jak to wykażemy, wejście w ciemną noc, ażeby się mogły oczyścić z tych dziecinnych przywar. 7. Dusze łakome tych smaków pobożnych podlegają jeszcze innej, większej niedoskonałości. Są słabe i leniwe w postępowaniu twardą drogą krzyża. Bowiem dusza łaknąca słodyczy, unika tym samym wszelkiego niesmaku przezwyciężania siebie. 8. Istnieje jeszcze wiele [innych] niedoskonałości wypływających z tego źródła. We właściwym czasie uleczy je Pan pokusami, oschłością i innymi utrapieniami, które wszystkie należą do ciemnej nocy. Nie będę się zatrzymywał nad tym przedmiotem, zaznaczam jedynie, że wstrzemięźliwość i umiarkowanie duchowe pociąga za sobą zupełnie inny rodzaj umartwienia, bojaźni Bożej i poddania we wszystkich swych sprawach. Doskonałość bowiem i wartość duszy nie polega na ilości czynów i upodobaniu w nich, lecz na umiejętności zaparcia się siebie. O to powinny się starać dusze, o ile tylko mogą, dopóki Bóg nie zechce ich oczyścić zupełnie, wprowadziwszy je w ciemną noc. By o niej mówić, postaram się szybko skończyć objaśnienia tych niedoskonałości. Rozdział 7 O niedoskonałościach wynikających z zazdrości [i lenistwa] duchowego. 1. Również co do innych jeszcze [dwóch] wad głównych, tj. zazdrości i lenistwa duchowego popełniają początkujący wiele niedoskonałości. W materii zazdrości wielu z nich doznaje udręczenia, widząc dobro duchowe innych. Jest to dla nich bolesne, że inni wyprzedzają ich na drodze doskonałości. Nie chcą, by tamtych chwalono, gdyż smucą się widząc cnoty innych. Niejednokrotnie, nie mogąc znieść tych pochwał, zaprzeczają im ile mogą i umniejszają ich znaczenie. Solą, jak się to mówi, w oku jest im i dręczy ich to, że nie ich chwali się, lecz innych. Chcieliby bowiem znaleźć uznanie we wszystkim. Usposobienie takie nie jest zgodne z miłością, która, jak mówi św. Paweł, “weseli się z prawdy” (2 Kor 13, 6). Jeśli człowiek, zachowujący miłość, ulega jakiejś zazdrości, to jedynie zazdrości świętej. Niemiło mu, że nie ma tych cnót, jakie posiadają inni, lecz cieszy się, że je inni posiadają. Raduje się, że inni są lepsi i lepiej Bogu służą od niego. 2. W materii lenistwa duchowego osoby takie odczuwają pewną odrazę do rzeczy czysto duchowych i stronią od nich, gdyż one nie odpowiadają ich zmysłowym upodobaniom. Rozmiłowane w odczuwaniu rzeczy duchowych, gdy nie znajdują tego smaku, obrzydzają je sobie i jeśli raz nie znalazły w modlitwie smaku i zadowolenia, którego szukały (Bóg bowiem nieraz dla doświadczenia ich pozbawia je tego smaku), nie chcą wracać do niej, opuszczają ją lub się jej oddają niechętnie. Lenistwo więc sprawia, że lekceważą drogę doskonałości, polegającą na zaparciu się swej woli [i swego upodobania z miłości ku Bogu] i przedkładają nad nią własne upodobanie i własną wolę. Tym sposobem szukają raczej siebie niż Boga. 3. Wiele by z nich chciało, by Bóg chciał tego, czego chcą one, a przeciwnie, pragnienie tego, czego Bóg pragnie, napawa je smutkiem i odrazą do uzgodnienia swej woli z wolą Boga. Stąd też często sądzą błędnie, że to, co nie odpowiada ich upodobaniom i woli, nie jest wolą Bożą, a to, co ich zadowala, zadowala również i Boga. Mierżą więc Boga swoją miarą, a nie siebie Bożą. Jest to zupełnie sprzeczne z tym, czego Pan nauczał w Ewangelii: “Kto by stracił wolę swoją dla Mnie, znajdzie ją, [a kto by chciał zachować wolę swoją, straci ją]” (por. Mt 16, 25). 4. Dusze te odczuwają wstręt do poleceń, które są im niemiłe. Szukając jedynie zadowolenia w smakach duchowych, są tym samym słabe i niezdolne do wysiłku i uznojenia nad zdobywaniem doskonałości. Podobne są do ludzi, którzy wzrośli wśród zbytków i boją się wszelkiej przykrości i trudów. Niemiły jest im krzyż, w którym przecież zawarte są rozkosze duchowe. Im coś jest bardziej duchowe, tym większą odrazę doń odczuwają. Pragną bowiem kosztować rzeczy duchowych według swego upodobania i smaku. Trudne jest dla nich i niemiłe wstępowanie wąską drogą żywota, którą wskazuje Chrystus Pan (tamże, 7, 14). 5. Wystarczy tego, co powiedziałem o tych niedoskonałościach, by się można było zorientować i co do innych im podobnych, jakim ulegają początkujący. Można z tego poznać, jak konieczną jest rzeczą, by Bóg podniósł te dusze do stanu postępujących. Dokonywa On tego, wprowadzając je w ciemną noc, o której mówić będziemy. Wśród tej nocy Bóg odrywa dusze od piersi smaków i przyjemności, a przenosi je w wewnętrzne oschłości i ciemności. Tam uwalnia je od przywar i niedoskonałości dziecięcych, dając im w różnoraki sposób zdobywać cnoty. Chociażby bowiem początkujący najusilniej ćwiczył się w umartwianiu wszystkich swoich czynów i namiętności, nie zdoła ich pokonać całkowicie, dopóki sam Bóg nie dokona tego w duszy sposobem biernym przez oczyszczenie w tej nocy. Oby mi Bóg udzielił światła dla objaśnienia tej nocy tak, by to było pożyteczne dla innych. Światła tego bardzo potrzeba przy omawianiu nocy tak ciemnej i przedmiotu tak trudnego. Następuje zatem wiersz: W noc jedną pełną ciemności. Rozdział 8 [Zaczyna objaśniać noc ciemną] 1. Ta noc, którą, jak mówiliśmy, jest kontemplacja, powoduje w duszy podwójny rodzaj ciemności albo oczyszczenia, stosownie do dwóch części człowieka, tj. jego części zmysłowej i duchowej. Jedna noc zatem jest oczyszczeniem części zmysłowej. Oczyszcza się tu dusza co do zmysłów, aby je całkowicie dostosować do ducha. Druga noc jest oczyszczeniem ducha. Oczyszcza się w niej i ogołaca duchowa część duszy, dostosowując się i przygotowując do zjednoczenia miłości z Bogiem. Noc zmysłów jest dosyć częsta i przechodzą przez nią początkujący, o których najpierw mówić będziemy. Noc ducha spotyka się bardzo rzadko, przechodzą przez nią dusze już wyćwiczone i wyżej stojące, o których będziemy mówić później. 2. Pierwsza noc, czyli oczyszczenie, jest gorzka i straszna dla zmysłów, jak to zaraz wykażemy. Nie można jednak z nią nawet porównywać tej drugiej, będącej o wiele straszniejszą i bardziej przerażającą dla ducha, jak to również wykażemy. W porządku rzeczy i w działaniu pierwsza przychodzi noc zmysłów. O niej zatem powiemy nieco pokrótce. Ponieważ jest ona dosyć powszechna, napisano o niej sporo różnych objaśnień. Natomiast bardzo szczegółowo omówimy noc ducha. Niewiele bowiem poruszano ten przedmiot w mowie i w piśmie, a jeszcze mniej znany jest z doświadczenia. 3. Wykazaliśmy już, że sposób postępowania drogą Bożą jest u początkujących bardzo niedoskonały. Przeszkadza tu bardzo miłość [własna] i różne upodobania. Bóg zatem, pragnąc ich dźwignąć z tej przyziemnej miłości i podnieść na wyższy stopień miłości Bożej, a tym samym uwolnić ich od zmysłowego sposobu ćwiczenia i modlitwy, w której tak wyrachowanym sposobem i z takim nieuszanowaniem, jak mówiliśmy, szukają Boga. Przychodząc im z pomocą, Bóg chce ich doprowadzić do ćwiczenia ducha, aby w większej mierze i w większej wolności od niedoskonałości mogli się z Nim jednoczyć. Czyni to wówczas, gdy szli oni już przez dłuższy czas drogą cnoty, oddawali się wytrwale rozmyślaniu i modlitwie, i na skutek doznawanego w niej smaku i upodobania oderwali się od rzeczy tego świata. W takim życiu nabrali już pewnych [sił] duchowych do rzeczy Bożych, osłabili pożądania stworzeń i przysposobili się do znoszenia dla Boga ciężaru i oschłości, bez zwracania się wstecz, do dawnych lepszych czasów, kiedy to raczej dla odczuwanego smaku i upodobania oddawali się ćwiczeniom duchowym. Gdy im już jaśniej, jak sądzą, przyświeca światło łask Bożych, wtedy właśnie Bóg gasi światło, zamyka bramy i źródła owej słodkiej wody duchowej, której kosztowali tak często i tak długo, jak chcieli. Dla ich słabości i niewytrzymałości nie zawierano dotychczas przed nimi owej bramy, o której mówi św. Jan w Księdze Objawienia (3, 8). Teraz pozostawia ich Bóg w ciemności, tak iż nie wiedzą, dokąd się zwrócić zmysłami, wyobraźnią i rozumowaniem. Nie mogą zrobić ani kroku na drodze rozmyślania, jak to czynili przedtem. Ich zmysły wewnętrzne są bowiem pogrążone w tej nocy, oni zaś podlegają całkowitej oschłości. Nie tylko nie znajdują w rzeczach duchowych i pobożnych ćwiczeniach owego smaku i upodobania, którego przedtem doznawali, lecz przeciwnie, miast tego znajdują teraz gorycz i zniechęcenie. Bóg bowiem, widząc, że już nieco “podrośli”, a chcąc aby się umocnili i wyszli z powijaków, odrywa ich od słodkiej piersi i puszczając ze swych ramion uczy ich chodzić o własnych siłach. W tym stanie wszystko wydaje się im nowe, ponieważ wszystko całkowicie się zmieniło. 4. Zwyczajnie zdarza się to wcześniej, tzn. w początkach życia wewnętrznego, u ludzi skupionych niż u innych. Są bowiem wolniejsi od okazji do cofnięcia się i prędzej poskramiają pożądania rzeczy tego świata. A tego właśnie potrzeba, by móc wejść w ciemną noc zmysłów. Początek ciemnej nocy zmysłów nastaje zazwyczaj niedługo po rozpoczęciu drogi życia wewnętrznego. Przechodzą przez nią wszyscy dążący do doskonałości, jest bowiem rzeczą ogólnie znaną, że właśnie oni pogrążają się w te oschłości. 5. W związku z tym, powszechnie znanym oczyszczeniem zmysłów, moglibyśmy przytoczyć rozliczne dowody z Pisma świętego. Napotyka się ich bowiem wiele odnoszących się do każdego szczegółu tej drogi, zwłaszcza w psalmach i w proroctwach. Nie będę ich jednak przytaczał, a kto tam tego nie znajdzie, niech mu wystarczy powszechne doświadczenie w tym przedmiocie. (A) W ten powściągliwy sposób przypisuje Świętemu rkps 328a Archiwum Generalnego OCD w Rzymie autorstwo Nocy ciemnej. Natomiast rkps 3446 Biblioteki Narodowej w Madrycie tytułuje szerzej autora: “Przez naszego Czcigodnego ojca Jana od Krzyża, zakonnika Zakonu Najśw. M. Panny z Góry Karmelu, profesa Reguły pierwotnej i fundatora bosych”. (1) Patrz ks. II, r. 4, n. l. (2) Dosłownie: “Pierś swą naciera sokiem gorzkiej rośliny”. (3) W niniejszym rozdz. n. 6. (4) Patrz ks. I, r. 7, n. 5. (5) Najstarszy kodeks Nocy ciemnej, znajdujący się w Archiwum Generalnym Karmelitów Bosych w Rzymie (nr 328) zamiast “bierne oczyszczenie” posiada “bierną kontemplację” (pasiva contemplación). (6) Zasada często przytaczana przez św. Tomasza z Akwinu, np.: Summa theol. q. 79, a. 6, c.; Contragent., I, c. 43; Quodlib.,3, a. 9, ad 2.
. 642 665 753 48 248 759 534 328
była noc ciemna noc tekst